na wysypisku zabawek dorośli grają w lotki
przydają się westchnienia brudnych łapek
pluszowe gały oczne wystają spomiędzy bioder
rwą się szwy
rzeźnik przychodzi pierwszy żeby się ubrać w fartuch
za nim jeszcze dwie panie i karykatura poety
hałas wynika tylko z ubliżania
kiedy odstawiają szklanki
sztuczne mięso się kruszy na falbanki sukienek
misie płaczą za łóżkiem co być miało
miłością a nie było
nawet sztuką.
Ciągle pozbawiam cię pewności, że to ja. A jednak.
Na stole rozbita szklanka, którą mi darujesz na nieważne urodziny. I tylko pieprzysz mnie w głowie. Na białym prześcieradle zasypiają pluszowe misie.
Wymieniamy kartki. Moja jest żółta. Czarne cyfry wędrują do oczu.
Ona podaje mi białą. I w chwili kiedy chcę powiedzieć jeszcze jedno słowo – przyjeżdża 89.
Za późno. Zostaje tylko papier w dłoni.
i wiesz ja wcale nie chcę porywać się przy tobie na nieprzytomne świerszcze
i wiem teraz najlepiej
i nie ma prawdopodobieństwa jest tu i teraz i na pewno
Wymyśliłaś sobie setkę wesołych komplementów: jesteś wołem,
wołem kanapkowym, naleśnikowym, zupnym,
wołem z kiszką, kiedy cię boli brzuch, to znaczy kiedy mnie boli.